Artur Maleszewski
Urodził się w 2010 roku. Przyszedł na świat z zamartwicą, niewydolnością oddechową i padaczką. Następstwem jednego z wczesnych ataków epilepsji był obrzęk mózgu. Na dwa i pół tygodnia wprowadzono dziecko w śpiączkę farmakologiczną, a po wybudzeniu diagnoza nie pozostawiała żadnych złudzeń – jednoznacznie stwierdziła Dziecięce Porażenie Mózgowe.
Ze względu na stan ogólny i częste ataki padaczki Artur potrzebuje stałej opieki. Chłopiec nie chodzi, nie mówi, nie potrafi samodzielnie jeść, a pije wyłącznie przez smoczek lub z kubka-niekapka. Pionową postawę zawdzięcza jedynie pionizatorowi i ortezom. Musi być pieluchowany.
Lista zaleconych form rehabilitacji przeraża nie tylko rodziców: kinezyterapia, terapia zajęciowa, masaż klasyczny, terapia neurologopedyczna, terapia pedagogiczna i psychologiczna.
Dlaczego to takie przerażające?
Przede wszystkim dlatego, że żadnego ze specjalistów nie ma w miejscu zamieszkania rodziny. Na każde zajęcia trzeba dojeżdżać do Ostrowi Mazowieckiej. Część ćwiczeń można wykonywać samemu w domu, jednak jest do nich potrzebne właściwe wyposażenie w sprzęt rehabilitacyjny. Ani na dojazdy, ani na zakup sprzętu, a tym bardziej na opłacenie prywatnych wizyt terapeuty w domu nie stać rodziny.
Artur ma młodszą siostrzyczkę i niepełnosprawnego dziadka. Rodzice bardzo by chcieli, żeby nikomu nie brakowało ptasiego mleka, ale czasami na to zwykłe wydają ostatni grosz.
Koszty leków, dojazdów do lekarzy i specjalistów rehabilitacji przekraczają 1000 złotych miesięcznie. Przy skromnych dochodach rodziny zaspokojenie wszystkich potrzeb graniczy z cudem.
Potrzebna jest pomoc.