Jedna podróż, która oznacza wielką zmianę.
Po nieprzespanej z wrażenia nocy, dziś rano Jula z Mamą przyjechały do Warszawy, żeby odmienić nie tylko wygląd dziewczynki, ale całe ich życie.
Jula jest chora. Właściwie nic jej nie dolega, nic nie boli, ani nie potrzebny jest żaden poważny zabieg. Jej choroba objawia się tym, że nie rosną jej włosy.
Koledzy potrafili zachowywać się okrutnie i bez serca, często z tego powodu dokuczali Juleczce, przez co w szkole nie czuła się szczęśliwie, ani nawet bezpiecznie.
Dziś przestanie się tym przejmować, bo teraz ma nowe, takie prawie najprawdziwsze włosy i chodzi uśmiechnięta. Już nie trzeba będzie zakładać latem czapki. Będzie można kręcić loki, upinać kok, a nawet zaplatać krótkie warkoczyki.
W salonie perukarskim bardzo miła pani pomogła dobrać najlepszy model fryzurki i cierpliwie tłumaczyła przejętej Julce, jak obchodzić się z peruczką.
W czasie przymiarki Mama miała łzy w oczach, a Jula wypieki na twarzy. I od razu trzeba było kupić kolorowe spinki.
W pociągu, którym wracały do domu, było sporo czasu na układanie różnych fryzur i zabawę we fryzjera.
Po drodze Juleczka przeglądała się w każdej szybie wystawowej, a Mama powtarzała, że nie poznaje swojej córeczki.
Obie są wzruszone i szczęśliwe i tą drogą przekazują podziękowania dla wszystkich, którzy przyczynili się do ich uśmiechów.
Więcej powodów do radości, Juleczko!
W Warszawie, w czapce:
W pociągu, w drodze powrotnej do domu:
Do uśmiechu Julii przyczyniło się wiele osób, między innymi:
Fundacja Przyjaźni WeGirls oraz Salon Rokoko – DZIĘKUJEMY 🙂