O zaletach skomasowania terapii w obrębie turnusów rehabilitacyjnych nie trzeba nikogo przekonywać. Można je porównać do zgrupowania kadry narodowej przed ważnymi zawodami.
Uczestnicy są odcięci od codziennych problemów, nastawieni wyłącznie na podniesienie formy i uzyskanie jak najlepszych wyników. Zajmuje się nimi cały sztab specjalistów. W określonym zakresie czasu mają skupionych wiele oddziaływań rozwijających kompleksowo ich sprawność. A wszystko to zebrane jest w jednym miejscu, bez konieczności przemieszczania się. To miejsce jest nie tylko atrakcyjne, ale również wybrane pod kątem właściwego klimatu (np. trening wysokogórski).
Nasi zawodnicy też chcieliby walczyć o swoją formę na „zgrupowaniach”.
Dla wielu rodzin wyjazd z niepełnosprawnym dzieckiem na turnus rehabilitacyjny jest bardzo trudny, a dla wielu po prostu niemożliwy.
Jest kilka barier.
Pierwszą i podstawową są koszty. Transport, zakwaterowanie, wyżywienie, zabiegi, dodatkowe wydatki (trudno dziecku odmówić loda, czy zabawki z ulicznego straganu) to koszty daleko wykraczające poza możliwości budżetu rodzin z chorym dzieckiem.
Co zrobić z resztą rodziny?
Niepełnosprawny jej członek wymaga stałej opieki i ciągłej pomocy. Nie można wysłać na terapię dziecka bez opiekuna. A co w tym czasie z pozostałymi dziećmi? Problem jest tym większy, jeśli wyjazd miałby się odbyć w trakcie roku szkolnego, a drugie dziecko jest uczniem. Wszystko jest dobrze, jeśli mama ma wsparcie w partnerze życiowym, dziadkach, czy siostrze, jednak bardzo często spotykamy samotne matki, samodzielnie borykające się z chorobą syna czy córki. Zapewnienie opieki dla wszystkich staje się niemożliwe.
Za mało rąk. Potrzeba wielbłąda.
Najbardziej prozaiczne przeszkody dotyczą kłopotów w transporcie. Jak wsiąść do pociągu ze spastycznym dzieckiem (dwojgiem dzieci), wózkiem inwalidzkim i dwiema walizkami? Jak dostać się z peronu do taksówki? Jak znaleźć taksówkę, do której wszystko się zmieści? Przypominamy, że bagaż takiej mamy to nie tylko szczoteczka do zębów i bluzka na zmianę. Trzeba zabrać ze sobą zapas pieluch, koncentrator tlenu, środki pielęgnacyjne, a bywa, że specjalistyczne odżywki i zestawy do podawania żywienia pozajelitowego – to waży i zajmuje miejsce. Jak to spakować, przenieść, zabezpieczyć?
Biorąc pod uwagę wszystkie te lub podobne przeszkody wile osób rezygnuje z wyjazdowych terapii.
Natalce i Adamowi udało się.
Zawdzięczają to przede wszystkim Darczyńcom, dzięki którym pozyskaliśmy konieczne środki. Siłą napędową do wyjazdu była determinacja mamy – dzielnej, zaradnej kobiety, która odnajduje w sobie energię, żeby sprostać takiemu wyzwaniu. Obywatelska Fundacja Pomocy Dzieciom pomogła w logistyce…
…I tak oto Natalka i Adam znaleźli się w ośrodku „12 Dębów” w Zaździerzu.
Adam skutecznie unikał aparatu, ale i tak został uchwycony, gdy ćwiczy. Natalka nie miała szans na ucieczkę przed paparazzi, więc możemy pokazać Państwu kilka ujęć z ich pobytu.
Wszyscy wrócili zachwyceni – wzmocnieni, wypoczęci, zadowoleni.
Dziękujemy Darczyńcom – szczególnie Pracownikom m-Banku, dzięki którym turnus naszych Podopiecznych mógł dojść do skutku.