Andrzej Król
Urodził się w 2000 r. z wrodzoną cytomegalią. W związku z tym od pierwszych miesięcy życia poddawany był stałej rehabilitacji, kontroli w specjalistycznych poradniach i leczeniu szpitalnemu. Z upływem wieku u Andrzeja stwierdzono niedowidzenie prawego oka. Zaczął też niezgrabnie chodzić, potykać się i szybko męczyć.
W 2011 r. orzeczono, że Andrzej cierpi na postępujący zanik mięśni i nadczynność tarczycy. Od tego czasu co miesiąc poddawany jest badaniom kontrolnym w poradni endokrynologicznej w Gdańsku.
Wśród wielu diagnoz, które stawiano przez cały proces leczenia chłopca wyczytać można, że Andrzej ma móżdżkową postać mózgowego porażenia dziecięcego z bocznym skrzywieniem kręgosłupa, a także problemy z rozwojem intelektualnym. Jest uczniem o specjalnych potrzebach edukacyjnych, ze względu na pogarszający się stan zdrowia objęty jest indywidualnym tokiem nauczania.
Bez stałej, intensywnej rehabilitacji wszystkie zdrowotne problemy Andrzeja pogłębiają się w szybkim tempie. Konieczne są masaże, rehabilitacja ruchowa, korektywa, fizjoterapia, a także terapia pedagogiczna. NFZ refunduje zabiegi w bardzo ograniczonym wymiarze, nie zapewniając ich ciągłości, więc rodzice odejmują sobie od ust, żeby opłacić ćwiczenia i kuracje. Na pełną rehabilitację chłopca potrzeba prawie dwóch tysięcy złotych miesięcznie. Skuteczną, intensywną terapię zapewniłby turnus rehabilitacyjny, niestety jego kosz to to 5 500, na co rodziny żyjącej bardzo skromnie nie stać.
Nasza sytuacja życiowa i finansowa jest bardzo trudna. Mąż jest bezrobotny, bez prawa do zasiłku. Z powodu wieku, przewlekłej choroby i orzeczenia o niepełnosprawności trudno mu znaleźć stałą pracę. Ja natomiast, ze względu na chorobę syna, musiałam z pracy zrezygnować. W takiej sytuacji jedynym naszym dochodem są świadczenia na dziecko i zasiłek okresowy z MOPS-u. Większość z tych środków przeznaczamy na zakup leków, dojazdy do szpitali, klinik i na rehabilitację.
Mama Andrzeja – Halina Król.